Pamiętam siebie z czasów przed perfumomaniactwem (swoją drogą nie było to tak dawno temu ;)). Kiedy ulubiony flakonik perfum (tak, liczba pojedyncza to nie przejęzyczenie - JEDEN flakonik ;)) nieubłagalnie stawał się coraz bardziej pusty, wyruszałam na długoterminowe pielgrzymki do perfumerii. Spędzałam tam zazwyczaj srogie godziny, zawracając głowy wszystkim możliwym konsultantkom i wylewając na siebie wiadra testerów - byleby tylko wybrać idealny dla mnie zapach i nie wtopić kasy. Jak jest dziś? Nie muszę mówić, każda szanująca się perfumomaniaczka zna to uczucie, kiedy czytając recenzje i analizując poszczególne nuty ogrania ją poczucie, że odkryła właśnie ZAPACH SWOJEGO ŻYCIA i nie ma absolutnie żadnej szansy, by z zakupem wstrzymać się choć jeden dzień, do czasu przetestowania zapachu w perfumeriii - wszak zawsze akurat da się znaleźć w internecie jakąś NIEBYWAŁĄ OFERTĘ i przepuszczenie jej byłoby grzechem. W 99% przypadków okazuje się, że oczywiście wyobrażenie o zapachu jest diametralnie różne od rzeczywistości. Na szczęście w wielu przypadkach powstrzymuję się w czas i kończę na zakupach próbek lub odlewek. Niekiedy jednak perfumowa chcica bierze górę nad instynktem samozachowawczym i przyznaję bez bicia, że wiele razy wtopiłam sporą kasę w zakupy w ciemno. Oto kilka moich sztandarowych i pamiętanych przeze mnie wyjątkowo dotkliwych wtop:
CHOPARD MADNESS

F by FERRAGAMO SALVATORE FERRAGAMO

PARISIENNE EDT YVES SAINT LAURENT
Kocham z całego serca Parisienne w wersji perfumowanej i uwielbiam szczerze wszelkie zimowe flankiery tego zapachu. Niestety, totalnie nie sprawdzają się one u mnie wiosną i latem, potrzebuję wtedy czegoś lżejszego. Kiedy w internecie wyczaiłam w okazyjnej cenie Paryżankę w wersji EDT, momentalnie wrzuciłam ją do koszyka i oczyma wyobraźni czułam już jej zieloność, świeżość i niebanalność. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast ciekawej interpretacji jednego z moich ulubionych zapachów, otrzymałam flakon z... popłuczynami po oryginale. EDT to dla mnie mililitr EDP rozcieńczony po brzegi wodą. Takie rozwodnione, pozbawione wyrazistości niewiadomo co. Cóż, z uroków Parisienne korzystam jedynie jesienią i zimą, bo EDT szybko została puszczona dalej w świat.
To tylko kilka wtop, które utkwiły mi w pamięci. W ciągu ostatnich miesięcy rozczarowałam się też srogo na kupionych w ciemno Elie Saab EDP Intense i Alien Aqua Chic, ale o tych wypadkach może opowiem, kiedy indziej... Zastanawiam się też, czy potrafię wskazać zapach, który kupiłam bez testowania, a który okazał się strzałem w dziesiątkę (albo chociaż w piątkę ;)) i niestety, chyba takiego nie było ;). Obecnie kusi mnie Chloe Intense :P
zdjęcia: fragrantica.pl
zdjęcia: fragrantica.pl