wtorek, 27 stycznia 2015

Moje perfumy - zima 2014/2015

Zima, zima, zima. Pada, pada śnieg. Uznałam więc, że to najwyższy czas na obfotografowanie moich zimowych ulubieńców. Zima to jedyna pora roku, kiedy sięgam po naprawdę mocne i słodkie zapachy, których przenigdy nie użyłabym w cieplejszych miesiącach. Jak jednak możecie zauważyć część moich propozycji przez wiele osób jest noszona także latem ;) Cóż, straszny migrenowiec ze mnie i kiedy tylko temperatura przekracza 10 stopni przerzucam się na świeżaczki... Ale póki co mamy -1C, więc z powodzeniem używam moich słodkości. Oto i one:


Gucci Flora by Gucci  Gorgeous Gardenia (edt)

W teorii:
kategoria: kwiatowo-owocowa
nuty głowy: gruszka, czerwone jagody
nuty serca: plumeria, gardenia
nuty bazy: brązowy cukier, paczula

W praktyce:
Cukier+gruszka+gardenia i to w dokładnie takiej kolejności. Nie mam pojęcia, czemu ten słodziutki, cukierkowy zapach Gucci upchnął w swej świeżakowej serii Flora by Gucci... Mimo wszystko GG nie jest przesłodzona, kwiaty dobrze ją równoważą, a całość nie przeciąża i zostawia miejsce na oddech. Cukier sprawia wrażenie naturalnego, świeżo wyekstraktowanego z trzciny cukrowej, a nie przetworzonego białego proszku, z którego powstaną ciastka ;) Zapach migoce, pulsuje, iskrzy, kojarzy mi się z kwiatkami z ogródka księżniczki. O tak, ma w sobie coś bajkowego. Nie noszę ich jakoś szczególnie często i nie zaliczam do ścisłego topu, ale jednak odkąd zrobiło się zimno i śnieżnie, co kilka dni po nie sięgam i pewnie z przyjemnością zużyję moją setkę do końca. Butelkę kupiłam na allegro od prywatnej osoby i zapłaciłam około 200 zł (był to kilka razy użyty tester).



Lanvin Eclat D'arpege (edp)


W teorii:
kategoria: kwiatowo-owocowa
nuty głowy: liście sycylijskiego krzewu cytryny, zielony bez
nuty serca: wisteria, zielona herbata, kwiat brzoskwini, piwonia, osmantus
nuty bazy: biały cedr, słodkie piżmo, bursztyn

W praktyce:
A to mój zimowy świeżaczek. Pewnie część osób puknie się teraz w głowę - wszak Eclat D'arpege dla większości pewnie będzie idealną propozycją na wiosnę i lato, ale akurat ja używam tych perfum tylko i wyłącznie w zimnych miesiącach. Jest to mój zapach codzienny, noszę go na fitness, na siłownię. Kompozycja z domu mody Lanvin pachnie kwiatami, ale są to zimne, lodowe kwiaty. Mam wrażenie, że rosną na brzegu stawu, omiata je wiatr, a ich główki ledwo wychylają się spod śniegu. Zapach jest niesamowicie przestrzenny, pięknie wybrzmiewa na spoconym ciele, ale też fantastycznie rozwija się w mroźne dni. Myślę, że tak mogłaby pachnieć Królowa Śniegu :) Ciągnie się za mną długim ogonem, ale przez swoją świeżość nie przytłacza i nie dusi. Cudo. Swoją flaszkę dostałam dwa lata temu na Gwiazdkę i z tego co pamiętam pochodziła ze sklepu e-glamour i kosztowała około 120 zł/100ml



Chloe Chloe (edp)


W teorii:
kategoria: orientalno-kwiatowa
nuty głowy: liczi, frezja, piwonia
nuty serca: magnolia, róża, konwalia
nuty bazy: żywica bursztynowa, cedr Virginia

W praktyce:
Chloe trafiła w moje ręce dopiero w tym sezonie i szczerze mówiąc, było to nawet dla mnie wielkie zaskoczenie. Wiecie, że uwielbiam jej młodszą, zieloną siostrę - L'eau de Chloe, ale klasyczna wersja mimo wielu testów jakoś nigdy mi nie podchodziła. Kilka miesięcy temu domówiłam sobie do jakiegoś zamówienia trochę przypadkiem próbkę i... przepadłam. Perfumy te rozwijają się na mnie w cudowną, otulającą, ciepłą kompozycję. Większość kwiatowych perfum jest wręcz lodowata, a Chloe mimo dominujących kwiatowych nut rozgrzewa i zmiękcza. Nie dusi jak niektóre upiorne kwieciuchy nadające się tylko do testów nadgarstkowych ani nie przytłacza i nie dominuje jak klasyczne zimowe killery. Znalazłam w niej tę miodową nutę, której uparcie szukałam całą jesień. Za oknem śnieżyca, mróz i zawierucha, a ja siedzę przy grzejniku z kubkiem ciepłej herbaty i pachnę Chloe - idealnie. Do tego to chyba perfumy, które najdłużej się trzymają mojej skóry. Swoją Chloe kupiłam całkiem niedawno na e-glamout.pl - za 75 ml zapłaciłam około 230 zł.



Thierry Mugler Alien (edp)



W teorii:
kategoria: orientalno-drzewna
nuty głowy: jaśmin
nuty serca: nuty drzewne
nuty bazy: żywica bursztynowa

W praktyce:
Alien zupełnie nie jest w moim stylu, a jednak nie oparłam się jego niewątpliwemu urokowi. Są to perfumy duszne, przytłaczające, dominujące, wgryzające się w ubrania i skórę. Pachną drzewnie, kaszmirowo, kremowo, ale lekko gryząco. Kojarzą mi się z nocą, neonami, swiatłami, wielkim miastem, przepychem, imprezami w fancy klubach. Zdecydowanie jest to mój zapach na wyjścia. Przy użyciu codziennym muszę na Obcego uważać - oj, potrafi wywołać konkretną migrenę użyty w nadmiarze... Mimo to warto mieć takie perfumy w swojej kolekcji - na wyjątkowe okazje :) Mój Alien to prezent świąteczny. Kupiony został w perfumesco.pl za kwotę około 150zł/30 ml.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz