sobota, 15 listopada 2014

Testowanie - październik 2014 - w poszukiwaniu zimowych ocieplaczy

Ależ mam problem ze znalezieniem dla siebie odpowiednich perfum na sezon zimowy! Szukanie letnich świeżaków idzie mi zdecydowanie łatwiej. Ma to chyba związek z tym, że nie lubię za słodkich zapachów, drażni mnie zbytnia kremowość i niecierpię wanilii, która często umieszczona jest w bazie zapachów cięższych i cieplejszych. Dziś chcę pokazać Wam, co testowałam w minionym miesiącu:


Jak pisałam w zeszłym miesiącu, uwzięłam się na znalezienie zimowego zapachu opartego na miodzie. Dorwałam wreszcie próbkę mojego teoretycznego ideału - Gucci by Gucci marki Gucci. Pierwsze nuty to dokładnie zapach, którego szukam - ciepły, nieulepny, drzewny miód, ale niestety po dosłownie kilku minutach ustępują one  sztucznej słodyczy i idą w zupełnie niepożądanym przeze mnie kierunku chemiczności, tracąc miodowy charakter. Są też wyjątkowo nietrwałe i miałam wrażenie, że po godzinie nie ma już po nich śladu... Kiedy testowałam je w Douglasie zwalałam to na stary tester, ale niestety, zamówiona przeze mnie fabryczna próbka zachowywała się identycznie. Cóż, nie-mój ci on...

Zamówiłam też próbkę Guerlain L'instant edp, perfum których nie mogłam odnaleźć w perfumeriach, a od dawna chodziły mi po głowie. Niestety, zgodnie z przewidywaniami, wanilia bierze w nich zdecydowanie górę nad miodem i otrzymujemy zapach typowo ciasteczkowy, spożywczy. W dodatku zawiera w sobie jakąś nieznośną retro nutę w stylu "starej baby", która tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Oczekiwałam po Guerlain wiecznej trwałości, a co ciekawe po 3-4 godzinach po zapachu nie zostało ani śladu. Hmm, przedziwne. 

W kwestii miodowości testowałam też w Douglasie słynne zapachy Estee Lauder - Sensuous i Sensuous Noir. Pierwszy niczym szczególnym mnie nie zachwycił, bardzo szybko uleciał z mojej skóry, a drugi - z którym wiązałam wielkie nadzieje - pachniał mi jak kostka do toalety o zapachu leśnym :/

Szukając drzewnego, niewaniliowego otulenia sięgnęłam po Black XS L'exces marki Paco Rabanne. Zapach ten miał być słodki, ale w orientalno-drzewny sposób, a okazał się niestety pachnieć jak jeden wielki, ciągnący się, roztopiony cukierek. Nie jest brzydki - myślę, że znajdzie wiele  zwolenniczek, ale dla mnie okazał się zbyt płaski, jednostajny i męczący. Dosyć miło wącha się go z nadgarstka, ale po jednorazowym rozpyleniu globalnym mam go dosyć na wiele miesięcy. Od tej słodyczy aż bolą zęby :)

Od wielu miesięcy posiadam 5 ml odlewkę L'Elixiru, skrytą w czeluściach mojej szafki, gdzieś na dnie pudełeczka z próbkami. Odkopuję ją zazwyczaj, gdy Superpharm obwieści światu o jakiejś mega promocji na zapachy Niny Ricci (a zdarza się to cyklicznie). Cena kusi, jabłuszkowy flakonik nęci i oczami wyobraźni dostrzegam już to cudeńko zdobiące moją toaletkę, psikam więc z próbki, wącham i ... nie, jednak nie. Odlewka wraca na dno szuflady ;) Nina Ricci to dla mnie zapach szarlotki z plastrem cytryny. Ciepły, przyjemny, otulający, ale nie dominujący. Ciasteczkowa słodycz przełamana jest owocowa świeżością przez co zapach nie męczy i nie dusi. Jest dziewczęcy, filuterny, zalotny. Mogę nosić ten zapach bez bólu, ale pachnie na mój gust za bardzo spożywczo, a za mało "perfumowo", dlatego nie widzę dla niego miejsca w mojej kolekcji.

Tak samo chętnie jak jabłuszko Niny Ricci, przygarnęłabym jakiś strojny flakon perfum Lolity Lempicki. Klasyczna Lolita jest jednak dla mnie zbyt waniliowa, a L de Lolita - zbyt ciasteczkowa. Po przeczytaniu pochwalnych recenzji na fragrantice postanowiłam w tym sezonie potestować "koniczynkę" czyli zapach Si Lolita. Skusił mnie brak wanilii i żywicze nuty. Niestety, podobnie jak w przypadku Sensuous Noir testy nasunęły mi skojarzenia leśnym z odświeżaczem powietrza. Poza tym zapach jest dosyć zimny, mało otulający i płaski, nieciekawy. A szkoda, bo flakon cudny i cena kusząca ;)



Ostatnim testowanym zapachem była Flora by Gucci. Nie wiązałam z nią żadnych nadziei - po prostu opłacało mi się przy zamówieniu domówić dodatkowe próbki dla tańszej wysyłki ;) Bez bólu zużyłam jednak całą fioleczkę. Flora to zapach ciepły, kwiatowo-słodki, przyjemny, niedrażniący, nienachalny. Myślę, że to taki bezpieczny biurowy zapach, który nie wzbudzi kontrowersji. Dla mnie jednak jest zbyt pospolity i nie ma w sobie "tego czegoś", co pchnęłoby mnie do zakupów.

1 komentarz:

  1. Ojej, znależć ocieplacza, ale nie osładzacza na zimę to nie lada wyzwanie! Ja z kolei kocham wanilię w każdej niemal postaci i lubię słodkie, nie przepadam za to za kwiatami w dużej ilości i uciekam od wszelkich świeżaków. Ale nawet dla mnie L'Instant to nie to (choć starej baby tam nie czuję :D). Z Sensuous też wiązałam spore nadzieje, ale podobnie jak u Ciebie, nic z tego. Czekam na dalsze relacje z poszukiwań! :)

    OdpowiedzUsuń