środa, 29 kwietnia 2015

Moje perfumy - wiosna 2015

Jak mogliście zauważyć w poprzednim poście, testowałam przed nadejściem cieplejszej pory roku wiele zapachów. Niestety, perfumowe nowości jakoś niespecjalnie mi podeszły i tej wiosny, o dziwo, wróciłam do kilku flakonów, których niegdyś  pozbyłam się z kolekcji. Moje wiosenne pachnidła są mocno kwiatowe, ale przełamane dość sporą dozą świeżości. Tego typu kompozycje nie sprawdzą się latem, bo mają tendencje do przyduszania, ale uważam, że doskonale komponują się z pierwszymi promieniami Słońca i wspaniale rozkwitają właśnie wiosną. Oto bohaterowie ostatnich tygodni:




Guerlain, Aqua Allegoria, Flora Nymphea, edt

W teorii:
kategoria: kwiatowa
nuty głowy: nuty zielone, czerwone owoce
nuty serca: miód, jaśminowiec, kwiat pomarańczy
nuty bazy: nuty drzewne, piżmo

W praktyce:
Flaszkę Guerlain odkopałam z szuflady po zimie i od razu odrodziła się moja miłość do tej kompozycji. Flora Nymphea to eksplozja wiosenno-letnich kwiatów przełamanych nutą kwiatowego, świeżego miodu. Nie czuję tu jednak typowych perfumeryjnych kwiatów, a raczej takie typowo ogrodowe: nagietki, margaretki, turki. Dla mnie to zapach nieco dzikiego ogrodu, wiosennej łąki. Jest dość mocny i charakterny. Co ciekawe, w nutach znajdziemy kwiat pomarańczy i jaśminowiec, które razem tworzą często duszne i ciężkie kompozycje nie do przejścia dla mojego świeżako-lubnego nosa - tutaj jednak rozkwitają zupełnie inaczej niż na ogół. Mimo iż w mojej buteleczce znajduje się jeszcze dość dużo perfum, myślę o porobieniu zapasów tego cuda. Flora Nymphea to zapach już niestety wycofany, ale póki co można go nabyć w internetowych perfumeriach w dość atrakcyjnych cenach. Moja kosztowała 150 zł na iperfumy.pl (125 ml).




Marc Jacobs, Daisy, edt

W teorii:
kompozycja: kwiatowo-drzewno-piżmowa
nuty głowy: liście fiołka, czerwony grejpfrut
nuty serca: gardenia, jaśmin, fiołek
nuty bazy: wanilia, piżmo, białe drzewa

W praktyce:
Do mojej kolekcji triumfalnie powróciła Stokrotka Marca Jacobsa. Pisałam Wam wcześniej, że uwielbiam ten zapach, ale znika ze mnie po 15 minutach. Muszę jednak przyznać, że w tym roku Daisy jest dla mnie bardzo łaskawa, bo czuję ją dobre 4-5 godzin, a i otoczenie daje znać, że "ładnie pachnę" po długim czasie od aplikacji. Yupi!!! Szalenie cieszę się z tego faktu, bo uwielbiam tę kwiatowo-drzewną, lekko słodką, nieco kremową kompozycję. Jest delikatna, świeża, ale charakterystyczna. Ma w sobie tę urzekającą nieco truskawkową nutę, która rozkłada mnie na łopatki. Kojarzy się z młodością, czystością, radością, może nawet z dzieciństwem, z czasem,  kiedy wszystko było proste, a dni mijały beztrosko na bieganiu po łące i pleceniu  wianków z mleczy. Czytałam recenzję, której autorka pisała, że tak pachnie szczęście i ja się z nią zgadzam. Moją setkę Daisy nabyłam u sprawdzonego sprzedawcy na allegro za około 180 zł (100 ml).




Guerlain, Idylle, edt

W teorii:
kompozycja: kwiatowa
nuty: piwonia, jaśmin, róża, konwalia, bez, piżmo

W praktyce:
Idylle to zapach, który nie spodoba się każdemu. Jest bardzo mocno kwiatowy, przyduszający i myślę, że część osób sklasyfikuje go jako "dla starszej pani". Ja również długi czas nie mogłam go oswoić i mimo iż uwielbiałam wąchać go z buteleczki, nie byłam w stanie nosić go globalnie. Tej wiosny poczułam jednak, że chcę dać mu szansę i nie żałuję tego. Idylle to perfumy dosyć kwiaciarniane, nie czuję w nich łąki czy ogrodu, a właśnie sklep z kwiatami pełen mokrych, ściętych kwiatów stojących w wielkich wiadrach. Nie ma tu zbyt wielu świeżych nut i w cieplejsze dni lepiej omijać to pachnidło z daleka. Kiedy jednak temperatura jest nie za wysoka, czuję się wspaniale nosząc na sobie ten olbrzymi bukiet mocno pachnących kwiatów. Poczujecie tu przede wszystkim fioletowe bzy i konwalie, pachnące bardzo naturalnie, niewiele tu chemii. Zapach jest dość zimny, a przez swoją niczym nieprzełamaną duszną kwiatowość może kojarzyć się z pogrzebem ;) Flakon jest przepiękny! Moja flaszka pochodzi z perfumerii tagomago.pl i kosztowała 125 zł (50 ml).



Trussardi, Delicate Rose, edt

W teorii:
kategoria: kwiatowo-owocowa
nuty głowy: kumkat, yuzu, bambus
nuty serca: jabłko, lotos, jaśmin, róża
nuty bazy: piżmo, nuty drzewne, drzewo sandałowe, cedr

W praktyce:
Delicate Rose to jedno z moich największych zapachowych zaskoczeń. Rzadko podobają mi się zapachy, które z definicji oparte są na róży, ale perfumy Trussardi nie przypominają w ogóle innych kompozycji z tej kategorii! Różyczka podana jest tutaj z bardzo charakterystycznymi, kwaśnymi owocami, które dodają jej charakteru i sprawiają, że pachnie nieco zadziornie, nieoczywiście. Do tego w tle czuć bardzo przyjemną, nienachalną drzewność, która  uszlachetnia ten zapach. Wiele osób porównuje te perfumy do Chloe Roses, ale według mnie do krzywdzące porównanie dla zapachu z domu mody Trussardi. Chloe to właśnie takie delikatne różyczki i nic więcej, a Delicate Rose są zdecydowanie bardziej charakterystyczne, głębsze i mniej oczywiste. Jak widzicie moja maleńka buteleczka zmierza ku końcowi, ale jestem przekonana, że kiedy ją zdenkuję, kupię sobie całą setkę! Za ten okaz zapłaciłam około 130 zł (30 ml) w perfumerii nowaperfumeria.pl, ale to było jakiś czas temu, kiedy zapach wchodził na rynek. Obecnie za tę cenę można pewnie nabyć większą pojemność.




Zdarza mi się jeszcze dość często pachnieć Perłami Lalique, Eclat D'arpege i  Chloe Love, ale jednak powyższe kompozycje zdominowały ostatnie tygodnie. A jak u Was? Jakieś nowości specjalnie na wiosnę czy stawiacie na te same perfumy niezależnie od pory roku?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz